06 listopada 2008

W obcym kadrze


Kilka lat temu miałem śmieszną sytuację w Krakowie na dworcu, która po dziś dzień wywołuje u mnie dobre samopoczucie jak tylko sobie o niej przypomnę. I właśnie dziś sobie przypomniałem...
Wracaliśmy z Zakopanego, jeden z wakacyjnych wypadów, postanowiliśmy z dziewczyną spędzić kilka godzin w Krakowie. Takie okazje zawsze warto wykorzystywać, bo nie traci się nić oprócz czasu, który z definicji podczas wakacji winno się tracić, a przy okazji coś ciekawego może człowieka spotkać. Czas minął szybko podczas spacerowania kamiennymi uliczkami krakowskiej starówki.
Udaliśmy się na dworzec, gdzie niedługo miał przyjechać nasz pociąg do Warszawy.
Szukając w lekkim roztargnieniu docelowego peronu zaczepiły nas cztery kobiety - około 40-stki, narodowości japońskiej. Bardzo miłe, z uśmiechami na twarzy i małymi japońskimi aparatami fotograficznymi. Mówiły łamanym angielskim ze strasznym akcentem... tak na prawdę to nie wiedziałem do końca jakich informacji oczekują, chodziło o jakiś pociąg, coś tam powiedziałem, pomachałem rękoma i uśmiechnąłem się. Takie sytuacje bywają śmieszne - nie często rozmawia się z małymi ludkami o gęstych czarnych włosach, którzy nazbyt często używają słów i wydają z siebie niecodzienne dźwięki.
One wtedy spojrzały na mnie bardzo serdecznie, zaczeły pokazywać na swoje aparaty, objęły mnie, jedna z nich ustawiłą się z aparatem i zrobiłą zdjęcie. Wszystko odbyło się w mgnieniu oka i bez słów - każdy wiedział o co chodzi.

To koniec tej przyjemnej historii. Co w tym jest ciekawego?
Wszystko tkwi w interpretacji...
Mnie ta historia bardzo cieszy i zawsze poprawia humor. Otóż być może gdzieś w Japoni, w jakimś domu, na jakimś kredensie, stoi zdjęcie na którym jestem. Nie tak łatwo z dnia na dzień znaleźć się w Japonii... Chwila zamrożona na kliszy, chwila w której ja sam uczestniczę i ta odbitka znajduje się jakieś 8 tys. km stąd, w Japonii.

Tak się zastanawiam czemu ludzie nie lubią znajdować się w kadrach obcych ludzi. Ja nie widzę w tym nic strasznego, a nawet mogą być tego pozytywne skutki. Jakież niezwykłe byłoby znaleźć się na zdjęciu jakiegoś znanego fotografia, na zdjęciu, który później pozostało by na zawsze zapisane w historii fotografii.
Jak niezwykle czują ludzie, albo dzieci tych ludzi, których można rozpoznać np. na fotografiach Bressona...

Gazety i telewizja straszą nas, aby tylko nie wylądować na zdjęciu jakiejś osoby... a przecież z tego może w przyszłości wyjść niezwykła historia.
Być w obcym kadrze... to jest dopiero coś!

1 komentarz: